czwartek, 10 kwietnia 2014

Rain

Siniaki na nogach. Siniaki na ramionach, przedramionach. Obrzydliwe, fioletowe siniaki na nadgarstkach. Siniak na brodzie. Wielki siniak na policzku. Guz na czole. Siniak na nosie. Małe fioletowe kropki pod oczami. Rozcięta warga. Poobgryzane paznokcie. Siniak na piersi. Siniaki na pośladkach. Rozcięte ucho. Wielki siniak na uchu. Powyrywane włosy. Bolesne krwiaki za uszami i z tyłu głowy. Obolałe żebra, chwile strachu i próby złapania oddechu. Krew, łzy, brak chęci do życia. Modlitwy do Boga o zmianę, pomoc. Modlitwy o Ciebie, żeby Ci pomógł. Dużo łez, smutku i bólu. Co jeszcze musi się stać? Ile bólu mogę znieść? Co jeszcze musi się zdarzyć, żebym umiała przestać Cię kochać i potrafiła Ci nie wybaczyć? Kiedy Bóg wysłucha moich modlitw?

poniedziałek, 10 czerwca 2013

Back to black

2 jajka na twardo- 186kcal


Dwie godziny na siłowni, w tym 7km na orbitreku i 2km na bieżni, dużo ćwiczeń siłowych

a6w

Mega zabiegany dzień, nie miałam czasu posiedzieć w domu i odpocząć, dużo pracy i stresu.

Jestem szczęśliwa, w końcu mój bilans dnia na plusie!!! :-)) Napierdzielam fotosyntezę :) I'm back!!!

niedziela, 9 czerwca 2013

Godzina zero

Człowiek jest tak niesamowicie skomplikowaną postacią. A może to ja jestem niesamowicie skomplikowana? 
Tyle w moim życiu się zmienia, ciągle idę do przodu, otaczam się różnymi ludźmi, a jedno pozostaje niezmienne. Gdzieś tam głęboko we mnie siedzi A., niczym tykająca bomba w stanie hibernacji, czeka na odpowiedni moment. Tylko kiedy nadchodzi ten moment? Czy czerwcowa niedziela będzie dobra? Jeden cel w moim życiu przesłania mi wszystko. A może jednak to wszystko jest głębsze, niż mi się wydaje? W końcu bomba nie wybucha ot tak. 
Mam wrażenie, że wszystkie moje problemy mają jedno źródło- nie jestem wystarczająco silna, nie jestem wystarczająco szczupła, ładna. Nie jestem wystarczająca. Nie da się kochać kogoś takiego. Ciągle w mojej głowie słyszę słowa "Zobacz jak ty wyglądasz!", "Nie mogę patrzeć na twoje grube nogi!"... Nie chcę jeść. Zjadłam dzisiaj kiwi. Dużo ćwiczyłam. Nie mam siły się ruszać. Chciałabym się schować przed całym światem. Nie mam ochoty z nikim rozmawiać. Chcę się skupić na jednym celu. Czuję wewnętrzny chłód, to przyjemne uczucie słabości, zawroty głowy smakują najlepiej... Dzięki temu zapominam o tym, jak bardzo jestem zraniona...

środa, 24 kwietnia 2013

Wypluwam z płuc resztki słów

Herbata, książka, słuchawki, łóżko. Znów obgryzam paznokcie. Za dwa tygodnie matura.

Dziś nie chcę już z nikim rozmawiać. Zapach wiosny ciągnie za sobą filozoficzno-refleksyjny nastrój. Przeczytałam kilka bardzo starych wpisów. Niesamowite jest to, jak bardzo potrafimy oddać siebie, pisząc. Na co dzień rozmawiamy z wieloma osobami, wypowiadamy setki słów, które tak na prawdę nie mają wielkiego znaczenia, niewiele potrafią powiedzieć o człowieku. Dopiero kiedy swoje myśli przelewamy na papier, jesteśmy w stanie dogłębnie zastanowić się nad zakamarkami swojej duszy, uchwycić każdą myśl w słowie dobranym tak starannie, aby było jak najbardziej adekwatne do odczuć, pragnień...

Jako dziecko byłam bardzo otwarta, wesoła, pewna siebie. Później byłam z kimś, kto wprowadził w moim życiu Strach. Przez długi czas przejął kontrolę nad moim życiem. Strach przed byciem niewystarczająco dobrą wpędził mnie w paranoję. Ale nic nie krzywi psychiki tak bardzo, jak Strach przed osobą, którą się kocha. Pewnego dnia, postanowiłam się wyzwolić. Odeszłam. Do końca życia będę miała wytatuowane na plecach "Nie boję się", bo obiecałam sobie, że nigdy nie pozwolę sobie na powtórkę tych przykrych zdarzeń. Spotkałam kogoś, kto jest przy mnie, nie wie, jak bardzo się przy Nim odradzam, bo nie widział, jak cierpiałam kiedyś. Znów staję się tą otwartą, wesołą i pewną siebie osobą.
Tylko czasami mam takie straszne napady lęku. Strach czasem powraca, chowa się w dźwiękach, obrazach, snach. Paraliżuje.

poniedziałek, 11 marca 2013

Freeky thursday is coming!

18 lat- tak względny okres czasu. Dla dziewięciolatka to moment, który wydaje się tak odległy, że wręcz nieosiągalny, niewyobrażalny. Dla trzydziesto-sześciolatka to zaledwie połowa życia, dla dziewiędziesięciolatka 18 lat przemija niczym mrugnięcie.
Dla mnie to całe moje życie, moje doświadczenia, moja mądrość (nikła- za kilka lat wyśmieję własne słowa, aczkolwiek uczę się każdego dnia) i ten dom na Przemysłowej 21. Miejsce, w którym przeżyłam największą część swojego życia, gdzie chowałam się równie często, jak uciekałam zza jego ścian. To niesamowite, jak łatwo przywiązujemy się do rzeczy materialnych, miejsc. Lecz równie magiczne są wspomnienia, które związane są z chwilami spędzonymi w tych ścianach... Każde urodziny, zaczynając od tych organizowanych przez rodziców, które nie obyły się bez zabaw typu "jedzenie ptysia bez użycia rąk", kończąc na tych zakrapianych dużą ilością whisky z colą i graniem na PlayStation Move do czwartej w nocy. Wakacje, opalanie się na trawie obok huśtawki, grillowanie na drewnianym tarasie. Mój pokój- tyle godzin spędzonych tu w samotności, tysiąc nocy przeczekanych do piątej, kiedy to latarnia przestaje świecić w okno... Wiele książek tu przeczytałam, wiele łez wylałam. Nie ma bardziej "mojego" miejsca na ziemi niż ten uroczy mały pokój z psychodeliczną tapetą na ścianach i poprzyklejanymi zdjęciami przy łóżku. Nie wiem, czy kiedykolwiek przeżywałam tak ambiwalentne uczucia- z jednej strony smutek, nostalgia, z drugiej fresh start, podekscytowanie nowym miejscem, które urządzę sobie według własnego widzimisię. Patrzę na to również jako kolejny krok w stronę dorosłości. Czas pożegnać się z napadami płaczu związanymi z niestabilnością emocjonalną, high time, by nauczyć się w niektórych momentach nie dawać po sobie poznać co czuję i że nie wszystko mogę mieć. Do czwartku muszę uporać się ze wszystkim, stać się kobietą, która przede wszystkim jest chciana, a nie tylko chce. Udowodnić sobie, że cokolwiek się stanie, poradzę sobie bez tych napadów strachu, przy których bicie własnego serca staje się przerażająco głośne.

Zacisnąć zęby i spakować osiemnaście lat w kilka kartonowych pudełek.